✨ Odwiedziny ✨

Blog HoLife ~ ☕🌿

Today I am Grateful book
a cup of coffee and a notebook on a marble table
22 września 2025

🌸 Propagandy, którym >ULEGŁAM< (i wcale nie żałuję) ~ aż 30! 😱 elementów mojego spełnienia i ważne filary w moim holistycznym funkcjonowaniu na co dzień!

Często słyszymy słowo „propaganda” w kontekście czegoś złego – jakbyśmy byli zmuszani do przyjmowania pewnych idei. A ja odkryłam, że w życiu można też ulegać propagandom, które są… dla Nas dobre. Takim, które poprawiają nasze zdrowie, samopoczucie, relacje i sprawiają, że życie staje się pełniejsze, bardziej jakościowe i takie, w jakim po prostu czujemy się najlepiej. 🥰

Zamiast ślepo iść za trendami, sprawdziłam na sobie, które z nich naprawdę działają w moim życiu – i oto moja TOP lista (i tutaj poszalałam) aż 30'stu „propagand”, które zmieniły moje życie na lepsze. To mantry, które chętnie praktykuję na co dzień w swoim życiu, aby było wartościowe na jakości i w spełnieniu.

A więc zapraszam do luźnego wpisu, mam nadzieję, że moja lista będzie mogła zainspirować właśnie Ciebie!💚

 

 

1. 📓 Journaling

Journaling to proste narzędzie terapeutyczne, polegające na regularnym zapisywaniu swoich myśli, emocji i refleksji w formie dziennika 📖✍️. Dzięki temu możemy lepiej zrozumieć siebie, uporządkować wewnętrzny chaos i spojrzeć na różne sytuacje z nowej perspektywy. Tak naprawdę potrzebujesz tylko kawałka kartki, zeszytu lub notatnika, ewentualnie możesz prowadzić journaling na telefonie, tablecie czy komputerze.

🌸 Jakie daje plusy? Redukuje stres i napięcie, pomaga regulować emocje, wspiera samopoznanie i rozwój świadomości, poprawia koncentrację i uważność, wzmacnia poczucie sprawczości i kontroli nad swoim życiem 🌟

Na początku traktowałam journaling jako modę i nic, co mogło mi się kojarzyć z jakimkolwiek narzędziem terapeutycznym, czyli piękne zeszyty, kolorowe naklejki, ozdobne długopisy, notesy, które ochoczo kupowałam, z uwagi na piękne okładki - nic więcej. Właściwie to tak sobie myślę, że każde z tych atrybutów do notowania nawet nie zostało przeze mnie wykorzystane; i co by nie marnować flamastrów i pustych kartek - oddawałam je córce... ale z czasem odkryłam, że to jednak coś znacznie głębszego. Journaling stał się dla mnie narzędziem do zatrzymania się, kiedy świat pędzi, a od siebie powiem, że warto poświecić kilka minut na obserwację siebie i w pewnym rodzaju "life-mindfulness".

Pisząc podsumowania miesięczne czy notując swoje emocje, zaczęłam zauważać schematy, które kiedyś rządziły moim życiem. Zrozumiałam, że journaling nie musi być codziennym obowiązkiem, ale może być rytuałem spotkania samej ze sobą – nawet jeśli sięgam po zeszyt co kilka miesięcy. To chwila, w której słucham siebie, nie oceniam i nie porównuję. To piękne narzędzie samoopieki. 🩷

To prosta, a jednocześnie niezwykle skuteczna praktyka, która nie wymaga niczego więcej niż kawałka papieru i chwili dla siebie 💕.

 

 

2. 🌰 PistacjoweLOVE

Pistacje wydawać by się mogło, że ostatnio były na topie i bardzo w modzie i stąd taki szał... jednak dla mnie stały się symbolem mojej radości z małych rzeczy już od dawna. Wszystko, co pistacjowe, daje mi autentyczną frajdę: począwszy od lodów, ciast, a nawet zapachy np. świec czy żelu do mycia.

To małe celebrowanie smaku czy zapachu pielęgnuje we mnie poczucie, że szczęście nie zawsze kryje się w wielkich momentach. Czasem to właśnie te drobne przyjemności budują codzienną energię. Pistacje przypominają mi też, że warto słuchać swojego ciała i gustu – bo jeśli coś daje Ci radość, to znaczy, że ma naprawdę duży sens. 🫶

Co jakiś czas w mojej rodzinie były organizowane spotkania na urodziny, czy to babci, dziadka, dzieci w rodzinie, to pamiętam, że na każdym spotkaniu te pistacje były, podawano mi miseczkę i dziadek mówił do mnie; "-Masz Klaudia, specjalnie dla Ciebie kupiliśmy, bo wiemy, że lubisz". Te momenty były dla mnie ważne z uwagi na to, że słuchano mnie, obserwowano co lubię, a to nadawało ciepła, które czułam na każdej takiej wizycie. Takie chwile naprawdę cieszą i mimo, że czasami różnie to bywa na takich spotkaniach rodzinnych, te pistacje najbardziej kojarzą mi się z uważnością i celebrowaniem chwil. Ah no i nie muszę chyba wspominać o trendzie na dubajską czekoladę... Byłam w przysłowiowym 7 niebie... mój ukochany miał przesyt, ale mi wiecznie było mało, spróbowałam dosłownie wszystkieeeeego! - Co oferowano w tej wielkiej fali mody na pistacjowe produkty. 💚

 

 

3. 🏡 Tradycyjny model rodziny w aspekcie holistycznym

W świecie, gdzie każdy wybiera swoje podejście do relacji, ja odkryłam, że najlepiej czuję się w tradycyjnym modelu rodziny, jako mama, partnerka, kobieta w romantycznej relacji z mężczyzną, w planach tworzenia rodziny, tradycji, domowego ogniska, przypieczętowane małżeństwem i wiele to więcej. Dla mnie to nie jest narzucona norma – lecz świadomy wybór. Czuję się dobrze w swojej żeńskiej energii, w tworzeniu domu, w dawaniu ciepła i wsparcia moim bliskim. Nie oznacza to jednak, że rezygnuję z siebie – wręcz przeciwnie, dodaje mi to skrzydeł! Właśnie w tej przestrzeni mam możliwość rozwijać się jako kobieta i jako partnerka. To pokazuje mi, że tradycja i nowoczesność mogą iść w parze – jeśli wybór płynie oczywiście z serca, a nie z presji czy przymusu.

Podejście holistyczne patrzy szerzej – nie tylko na strukturę, ale i na energię, relacje i dobrostan każdego członka rodziny. W holistyce najważniejsza jest równowaga i harmonia w relacjach, otwartość na różne formy miłości i tworzenia rodziny (nie tylko klasyczny układ), dbanie o potrzeby emocjonalne, psychiczne, duchowe i fizyczne wszystkich, partnerskie podejście zamiast sztywnej hierarchii, rozwój świadomości i wzajemne wspieranie się w byciu sobą 🌟. Jak widać - Holistyka nie odrzuca tradycji – może je doceniać, ale mimo wszystko zachęca do tego, aby rodzina była tworzona świadomie, w zgodzie z wartościami i sercem, a nie tylko według schematu.

 

4. 🌿 Bycie sobą

To chyba najtrudniejsza z propagand, którym uległam. Bo „bycie sobą” brzmi łatwo – a tak naprawdę wymaga ogromnej odwagi. Świat oczekuje od nas, że będziemy posłuszni, nieomylni, dopasowani, idealni i działali na poczet wszystkiego i wszystkich kosztem siebie (oczywiście w skrajności).

A ja? Wybrałam autentyczność. 🦋

Bycie sobą oznacza dla mnie akceptowanie swoich emocji, swojej historii i swoich pragnień, marzeń i celowości. Nie muszę grać ról ani nakładać masek, by być lubianą. I wiesz co? To właśnie wtedy przyciąga się ludzi, którzy naprawdę nas rozumieją. To lekcja, która dała mi wolność i lekkość, jakiej wcześniej nie znałam. Choć nie zawsze było lekko, gdyż od najmłodszych lat "buntowałam się narzuceniom", a wszystko co było wbrew mnie - malowało niechęć na mojej twarzy. Wiele lat jako nastolatka czułam potrzebę "udowadniania" własnej wartości, walczyłam z systemem, wykłócałam racje i wiele innych. Dziś nie walczę. Pozwalam rzeczom i sytuacjom się zadziać, adaptuje się, a kiedy już wiem, że moja rola i praca więcej nie wskóra, obserwuję i analizuje, jeśli coś lub ktoś ma odejść - pozwalam na to, zarazem czując wdzięczność za doświadczenie, które mogłam przeżyć, bo nic nie dzieję się przypadkiem i każda sytuacja, miejsce, czas, człowiek, porażka czy wygrana; może odzwierciedlać ważne życiowe lekcje i wnioski. Jestem sobą, kocham to i cieszę się, że ze zbuntowanej nastolatki, mogłam rozkwitnąć niczym kwiat i mieć swoje jasne, stanowcze granice, a gdy ktoś je przekracza i ich nie szanuje - wyznaczać je, a jeśli jestem atakowana, że nie prawda, że przesadzam i szacunek kończy się tylko jednostronnie - iść przed siebie odpuszczając takie sytuacje w lekkości. Proces odpuszczania, odcinania, wyznaczania granic przebiega czasem łatwiej czy trudniej, jednakże warto mieć na uwadze, żeby szanować w tym wszystkim siebie i odcinać to co nam nie służy, często a gęsto - nie da się jednostronnie walczyć o porozumienie, a tak właściwie, nawet i nie powinniśmy być w poczuciu, że mamy o cokolwiek walczyć.

Szacunek jest, albo go nie ma. Dlatego bycie sobą to nie lada wyzwanie, ale zarazem przepis na lekkie i jakościowe życie, bo gdy postawimy na siebie, otaczać nas będą piękne miejsca, ludzie, a sytuacje będą dla nas przychylne, a wszelkie niepowodzenia, rozstania, porażki - uczyć.  

 

5. 😴 Drzemki i spanie powyżej 8 godzin

Kiedyś miałam wyrzuty sumienia, że śpię długo albo robię drzemkę w ciągu dnia. Patrzyłam na te czekające na mnie naczynia w zlewie czy mokre ubrania w pralce i myślałam: „to lenistwo, coś ze mną nie tak”. Dziś wiem, że to była iluzja. Bo sen i regeneracja to nie słabość, ale fundament zdrowia i dobrostanu 🌿, a naczynia i pranie finalnie nigdzie nie uciekały. 

To najlepszy naturalny lek – na stres, spadki nastroju czy przemęczenie. W czasie snu ciało się regeneruje, umysł porządkuje wspomnienia, a dusza dostaje przestrzeń na oddech. To właśnie wtedy odnawiamy energię, której potrzebujemy, by tworzyć, działać i cieszyć się życiem 🌸.

Świadome podejście do odpoczynku pozwoliło mi zobaczyć, jak wiele daje regeneracja. Po dobrym śnie – czy to nocnym, czy w formie krótkiej drzemki – mam więcej siły, cierpliwości i kreatywności. To tak, jakby każda minuta snu była małą inwestycją, która zwraca się w postaci większej energii i radości na cały dzień. Oh, taka drzemeczka potrafi uratować mi dzień, szczególnie gdy czuję się przebodźcowana czy jak ja to określam; "przeładowana energetycznie". Kilkanaście minut z zamkniętymi oczami potrafi zresetować system lepiej niż kolejna kawa ☕. To jak wciśnięcie magicznego przycisku „odśwież”.

Dbanie o sen to nie luksus, ale mądrość i troska o siebie. Nasze ciało i umysł potrzebują regeneracji tak samo jak powietrza czy wody. Nie muszę już mieć wyrzutów sumienia, że „zmarnowałam dzień”, bo wiem, że odpoczynek nigdy nie jest stratą czasu. Jest fundamentem, na którym buduję stabilność, zdrowie i lekkość codzienności. Teraz wiem, że kiedy kładę się spać na dłużej lub pozwalam sobie na drzemkę, to tak naprawdę mówię do siebie: „kocham cię i dbam o ciebie”. A to najpiękniejsza afirmacja, jaką można dać swojemu ciału i duszy 💛.

 

6. 🥗 Liczenie kalorii i żywieniowy mindfulness

Liczenie kalorii nie jest dla mnie nową obsesją – to droga do świadomości. Dzięki niemu zrozumiałam, że jedzenie to energia, którą daję swojemu ciału. To paliwo, które pozwala mi funkcjonować, tworzyć, cieszyć się codziennością 🌸.

Kiedyś jadłam często w biegu, byle jak, nie zastanawiając się nad tym, co ląduje na moim talerzu. Teraz wiem, że każdy wybór ma znaczenie. Liczenie kalorii stało się dla mnie narzędziem, które pomaga zachować balans między przyjemnością a troską o zdrowie. To nie jest ograniczanie, ale świadome kierowanie energią. To także sposób na docenienie jedzenia. Kiedy widzisz, ile wartości kryje się w posiłku, zaczynasz traktować go jak coś więcej niż „szybkie wrzucenie kalorii”. Zaczynasz zauważać, że każdy składnik ma swoją rolę: proteiny dają siłę, zdrowe tłuszcze odżywiają komórki i układ nerwowy 🧠, a węglowodany niosą energię do działania. Uczę się dzięki temu wybierać mądrzej i słuchać sygnałów swojego organizmu, zamiast je ignorować. Każdy kęs staje się doświadczeniem – degustuję, zwracam uwagę na smak, konsystencję, pojedyncze przyprawy. Oddaję się żywieniowej technice mindfulness, w której jedzenie zamienia się w mały rytuał obecności 🌿. To moje najświeższe doświadczenie, któremu z przyjemnością uległam. Czuję, że mój organizm już mi za to dziękuje – lepszym samopoczuciem, lżejszą energią i spokojniejszym trawieniem. A ja wiem, że z czasem ten proces będzie tylko pogłębiał moją relację z ciałem i zdrowiem. Jedzenie to nie tylko kalorie. To wibracja, energia i informacja, którą przekazujemy naszemu organizmowi. Dlatego świadome wybory żywieniowe to dla mnie nie tylko troska o ciało, ale też praktyka miłości własnej i dbania o harmonię całego życia 🌟.

 

7. 💊 Suplementacja

Długo zastanawiałam się, czy w tym zestawieniu wystarczy jeden podpunkt o zdrowiu… ale życie szybko pokazało, że czasem organizm potrzebuje więcej wsparcia. Suplementacja nie jest porażką, a dowodem troski. To forma uzupełniania tego, czego ciału może chwilowo brakować. Można powiedzieć, że suplementacja wspiera, a holistyka integruje i harmonizuje 💗.

To doświadczenie nauczyło mnie pokory wobec własnego ciała. Zrozumiałam, że zdrowie nie polega tylko na „silnej woli” czy dyscyplinie, ale na korzystaniu z narzędzi, które przywracają równowagę. To tak, jakby suplementy były delikatnym wsparciem, które pomaga organizmowi złapać właściwy rytm, aby znów mógł działać w pełni harmonijnie 🌸.

Dziś traktuję suplementację jak etap procesu zdrowienia i profilaktyki. To nie jest cel sam w sobie, ale droga, która pomaga mi szybciej wracać do pełni energii i sprawności. Obecnie używam suplementów dla kobiet planujących ciążę, a także witaminę D3. Wzmacniam się też naturalnie – sięgam po garść orzechów, najczęściej nerkowce, kilka makadamia czy pekan 🥜. W okresach osłabionej odporności uzupełniam cynk i jem więcej ryb.

Dzięki temu zauważyłam ogromną różnicę – nie tylko w odporności, ale też w samopoczuciu. Od dwóch lat nie sięgnęłam po żaden antybiotyk, bo… nie było takiej potrzeby! Kiedy zdarza się infekcja, objawy są łagodniejsze, a regeneracja przebiega szybciej i naturalniej. To dla mnie dowód, że dbanie o siebie działa długofalowo, a ciało naprawdę potrafi się odwdzięczyć za systematyczną troskę.

Suplementacja jest jednym z wielu elementów układanki. Sama w sobie nie czyni oczywiście wielkich cudów, ale w połączeniu ze zdrowym stylem życia, dobrym snem, emocjonalną równowagą i pozytywną energią – staje się potężnym wsparciem 🌿. Dlatego wybieram suplementy możliwie naturalne, unikam chemicznych składów i staram się działać z umiarem, a nie w skrajnościach. Dla mnie suplementacja to także przypomnienie, że ciało jest mądre i zawsze dąży do równowagi – trzeba tylko pomóc mu w tym procesie, tak jak podlewa się roślinę, by mogła wzrastać 🌱✨.

 

8. 🚫🍻 Brak alkoholu

To była jedna z najlepszych decyzji w moim życiu. Zrezygnowałam z alkoholu i zyskałam wolność – brak zamglonego umysłu i uczucia połamania na drugi dzień. W zamian mam energię, obecność i prawdziwą radość z życia. Alkohol nie daje mi niczego, czego nie mogłabym mieć sama – a odbiera spokój i zdrowie. Dziś wiem, że prawdziwe szczęście i zabawa nie potrzebują procentów. I to jest dla mnie ogromna ulga. Co jakiś czas ulegałam na rodzinnych spotkaniach, jednakże wiem, że nie działa na mnie zbyt dobrze nawet w małych ilościach. Dlatego w upalne dni, obiad w plenerze, świetnie sprawdza mi się smakowa lekka zerówka, smakuje dosłownie jak lemoniada i bardzo się cieszę, że mamy w dzisiejszych czasach takie opcje w restauracjach. Na obecne spotkania u mnie w domu, kupuję skromne bąbelkowe wino bezalkoholowe i naprawdę niczego mi to nie umniejsza.  

 

9. ✨ Rozwój duchowy i holistyka

To "musthave" tej całej listy! Nie jest co prawda u mnie modą – a stylem życia od 2 lat. Rozwój duchowy nauczył mnie słuchać energii, intuicji i tego, co niewidzialne, ale prawdziwe. Holistyczne spojrzenie pokazało mi, że ciało, umysł i dusza są jednością – i że nie można zaniedbać żadnego z tych elementów. Dzięki duchowości nauczyłam się żyć w zgodzie ze sobą, energią i z naturą. To daje mi poczucie sensu, kierunku i głębokiej wdzięczności za to, co mam. Bez tego byłabym tylko „na powierzchni” życia – a ja wolę jednak sięgać nieco głębiej. No bo tak szczerze... Mając pieniądze i spełnienie, gdy braknie zdrowia i duchowej celowości - nie zbudujemy poczucia szczęśliwości, posiadając celowość bez inwestycji - będziemy stać w miejscu, bo my jako ludzie, inwestując w swoje zdrowie czy marzenia, edukację, rozwój - rośniemy w ciele, duchu, sercu, a wtedy i zdrowie będzie dopisywać. Mając zdrowie, a brak celowości, gruntu i stabilności finansowej, będziemy żyć w niedostatku, a niesatysfakcjonująca praca i brak harmonii - będzie doprowadzać do utraty naszego zdrowia. Wszystko jest ze sobą połączone.

Dlatego ja, staram się żyć w zgodzie ze sobą, dbać o zdrowie fizyczne i psychiczne, doceniam to co mam, zatem nie żyję w bańce niemożliwego na moje możliwości, sięgam po to co jest dla mnie realne, prowadzę journaling, żeby rozumieć lepiej swoje emocje i być na bieżąco z tym co czuję i myślę, rozwijam duchowość, gdzie przepełnia mnie wdzięczność i połączenie z prawdą i zgodą z wszechświatem, a także odcinam to - co mi nie służy. Wtedy - wszystko pięknie się uzupełnia, sprawiając, że to co kiedyś było ciężkie, dziś jest lekkie. Jestem zdrowsza, nie choruję tak często jak w przeszłości, odcięłam się od nieprzychylnych dla mnie osób, nie pozwalam na ataki, manipulację. Mam swoje zdrowe granicę i się ich trzymam, mam cudowną i stabilną relację i sytuację partnerską, jestem zadowolona z mojego rozwoju, edukacji, działalności, zdrowego inwestowania w siebie, w swoje potrzeby, rozwój, plany, marzenia i wiele to więcej. Dlatego złoty środek to nie przykry kompromis, to droga do lekkości, poczucia szczęśliwości i pełnego czerpania z życia, a uchylając się tylko jednej sferze - człowiek ciężko będzie miał dosięgnąć spełnienia i harmonii. 

 

10. 🌸 "Let Them Theory"

„Pozwól ludziom być sobą” – niby proste, a w praktyce często najtrudniejsze. A jednak uległam tej „propagandzie” i wiem, że to jedna z najlepszych decyzji, jakie podjęłam w życiu. Bo nie mogę kontrolować innych, zmieniać ich ani naprawiać na siłę. To przyniosło mi ogromny spokój 🌿. Kiedy pozwalam ludziom żyć po swojemu, nie tracę energii na walkę czy rozczarowania. Mam więcej przestrzeni, by skupić się na sobie – na tym, kim jestem i czego naprawdę chcę. Wtedy nagle okazuje się, że świat staje się lżejszy, a relacje prostsze. To naprawdę działa. Dla mnie zasada Let Them Theory nie oznacza rezygnacji, ale świadome wyznaczanie granic. Ja – nie robię nic ponad siebie. Jestem sobą, komunikuję jasno, czego potrzebuję i czego nie akceptuję. Nie próbuję zmieniać innych na siłę – ale też nie pozwalam, by ktoś przekraczał moje granice. Często spotykałam się z komentarzami, że to egoistyczne, że „nie mogę oczekiwać zmiany dla własnej wygody”. Ale to nie wygoda – to zdrowa granica 🚪. Każdy ma wybór: uszanować ją albo nie. I jeśli ktoś ją przekracza, to moja decyzja, by odciąć się od tego, co negatywne. Wtedy czasem pojawia się zdziwienie, a nawet oskarżenia, że przesadzam. Nie – nie przesadzam. To jest moje prawo i moja troska o siebie. Dlatego stronię od kłamstw, braku szczerości, chamstwa, złośliwości, krzywd czy patologii. To wszystko nie ma miejsca w moim świecie. I zauważyłam, że kiedy odchodzi ktoś lub coś, co nie służy – moje życie społeczne i rodzinne staje się zdrowsze, spokojniejsze i bardziej prawdziwe.

💡 Warto dodać, że temat ten pojawia się również w książkach i wykładach rozwojowych – np. w książce „Let Them Theory” (w oryginalnej formie często omawiana jako podejście do relacji), gdzie podkreśla się, że pozwolenie innym na bycie sobą jest jednocześnie największym aktem wolności wobec siebie. Bo kontrola zawsze rodzi napięcie, a akceptacja daje lekkość. Let Them Theory to coś więcej niż teoria – to praktyka życia. To odwaga, by pozwolić ludziom odejść, jeśli wybierają inną drogę, i radość, by pozostać blisko z tymi, którzy wybierają szczerość, szacunek i obecność.

 

11. 🛋️ Wizyty kontrolne u psychologa/psychiatry

Terapia, samoterapia i współpraca ze specjalistami to jeden z najpiękniejszych prezentów, jakie mogłam sobie podarować. Kiedyś myślałam, że terapia to „nie dla mnie” – że dam radę sama, że to oznaka słabości. Przez długi czas zamiatałam pod dywan problemy, ignorowałam swoje emocje i nie dbałam o stabilność psychiczną. A dziś wiem, że to przestrzeń dla każdego, kto chce lepiej zrozumieć siebie. I że absolutnie nie ma w tym nic wstydliwego – wręcz przeciwnie, to akt odwagi i miłości do siebie 🌸.

Na terapii uczę się rozpoznawać schematy, które powtarzam, i emocje, które często spychałam w cień. To jak rozmowa z lustrem – lustrem, które nie ocenia, ale pokazuje prawdę. Psycholog czy psychiatra nie „naprawia mnie”, tylko daje narzędzia i bezpieczną przestrzeń, w której mogę sama się uzdrawiać. To proces, w którym krok po kroku odzyskuję siebie 🌿.

Terapia dała mi ogromną świadomość – pomogła zrozumieć źródła moich lęków, trudności i zachowań, a jednocześnie pokazała, że można inaczej. Że mogę zmienić swoje życie, relacje i sposób myślenia. Dzięki niej poznałam ciemność i światło, dołki i szczyty – nie tylko czerń i biel, ale cały koloryt życia. Dziś łączę narzędzia psychologiczne z holistyką. To dla mnie idealne połączenie – terapia daje struktury i zrozumienie, a holistyczne praktyki (energia, intuicja, duchowość) dają przestrzeń na głębsze uzdrawianie. To właśnie z tej synergii narodziło się HoLife – moja droga i moja misja, by wspierać innych w odnajdywaniu równowagi i harmonii. Regularne wizyty u specjalistów stały się dla mnie naturalną częścią dbania o zdrowie – tak samo ważną jak profilaktyczne badania czy suplementacja. To mój sposób na to, by trzymać rękę na pulsie własnej psychiki i nie wracać do dawnych wzorców. Dziś wiem, że terapia to nie słabość, ale siła. To odwaga spojrzenia sobie w oczy, przyznania się do tego, co boli, i podjęcia decyzji, że zasługuję na lepsze życie. I właśnie to życie teraz świadomie buduję 💛.

 

12. 🐾 Pies = rodzina

Mój pies nie jest tylko pupilem ani zwierzęciem „dla ozdoby” – jest pełnoprawnym członkiem rodziny. Każdy psiak ma swój unikalny charakterek, a jednocześnie uczy cierpliwości, obecności i radości z najprostszych rzeczy. Każdy spacer, każda zabawa przypomina mi o życiu tu i teraz 🌿.

Pies daje bezwarunkową miłość, akceptację i czułość – pokazuje, jak cieszyć się chwilą i jak kochać „po prostu”, bez warunków. Dzięki niemu wiem, że dom bez zwierzęcia to dla mnie niepełna przestrzeń – zbyt cicha, jakby brakowało w niej żywej energii i radości. Od dziecka miałam kontakt ze zwierzętami i wiem, że pies to nie chwilowa zachcianka, a świadoma odpowiedzialność. Kocham patrzeć w te mądre, wierne oczy – w nich jest tyle lojalności, wdzięczności i miłości. A jeśli ktoś powie, że w moim domu pachnie psem albo że wszędzie jest sierść? – dla mnie to najpiękniejszy komplement 💛. Moje psiaki mają też swoje przywileje – jak spanie w łóżku 😅. Dla niektórych to kontrowersyjne, ale ja często wolę nie ruszać się z miejsca, bo tak słodko leżą! To nie tylko zwierzęta – to towarzysze życia, którzy są przy mnie w każdym stanie ducha. Psy to także najlepsi terapeuci. Kiedy jestem osłabiona, smutna czy zestresowana – one same przychodzą, kładą się obok, przytulają i w milczeniu pokazują, że widzą i czują więcej, niż myślimy. Ich obecność obniża stres, koi układ nerwowy, dodaje poczucia bezpieczeństwa. Wystarczy ich bliskość, aby świat stawał się jaśniejszy 🐶✨. Rozmawiam z nimi, okazuję im czułość, dzielę życie, a one dzielą je ze mną. One chcą, abym była bezpieczna – a ja chcę tego samego dla nich. Wychowuję je jak dzieci, uczę co dobre, koryguję niewłaściwe zachowania, ale zawsze z miłością. Każdy etap przechodzimy razem, jako rodzina. Dbam też o ich zdrowie – uważnie czytam składy karm i wybieram tylko te dobrej jakości, bo wiem, że odżywianie ma taki sam wpływ na nie, jak na nas, ludzi.

Pies to nie tylko „zwierzę w domu”. To istota, która wnosi ciepło, radość i terapeutyczną obecność. To ktoś, kto przypomina, że miłość w najczystszej postaci jest prosta: być obok, patrzeć w oczy, ufać i kochać całym sobą 🌸.

 

13. ❤️ Zdrowy związek i relacje

Związek i relacje nie muszą boleć ani sprawiać przykrości. To odkrycie było dla mnie przełomowe. Zdrowa relacja opiera się na zaufaniu, szacunku i szczerości – bez gier, manipulacji i udawania.

Jestem w związku, który mnie wspiera. Czuję się w nim bezpieczna, a jednocześnie wolna. To fundament, na którym chcę budować wspólne życie, marzenia i codzienność 🌿. To właśnie miłość w swojej najczystszej postaci – a że było nam mało, planujemy dzieciątko i niedługo ślub 💍. Mój przyszły mąż jest dla mnie bardzo ważny, a nasza rodzina to styl życia, spełnienie i największa radość. Codzienne trudy, jeśli się pojawiają, przechodzimy razem – ramię w ramię. Dzięki tej relacji zrozumiałam, że nie trzeba walczyć o uznanie czy błagać o szacunek. Nie trzeba powtarzać w nieskończoność tych samych słów ani wierzyć w puste obietnice. Zdrowy związek nie męczy, nie odbiera energii – on ją pomnaża. To doświadczenie pomogło mi podnieść standard postrzegania relacji: zakończyć te, które przynosiły niewygodę, a czasem i ból, i zostawić w życiu tylko to, co naprawdę wspiera 🌸.

Dziś wiem, że to, z kim dzielimy życie, ma ogromny wpływ na naszą energię, samopoczucie i rozwój. Dlatego przykładam ogromną wagę do jakości relacji. Stawiam na szczerość, czyste intencje, a stronię od upokorzenia i wymuszania tego, co nie działa. Nauczyłam się odpuszczać i czuć lekkość – a to ogromna ulga. Ale jest jeszcze coś, co uważam za fundament zdrowego związku: komunikacja. Mówienie otwarcie o oczekiwaniach, pragnieniach i granicach. To właśnie rozmowa sprawia, że zamiast budować dom na domysłach, budujemy go na solidnym fundamencie wzajemnego zrozumienia 🏡. Ważna jest też spójność celów i marzeń – świadomość, że idziemy w tym samym kierunku, wspierając siebie nawzajem.

Dla mnie miłość to nie tylko uczucie, ale także codzienny wybór – by wybierać siebie i partnera każdego dnia na nowo, we wspólnym wsparciu, szacunku i czułości 💗.

 

14. 💇‍♀️ Długie włosy

Ahhh... może to zabrzmieć banalnie, ale długie włosy nauczyły mnie cierpliwości. Ich pielęgnacja stała się dla mnie rytuałem – symbolem kobiecości, delikatności i dbania o siebie 🌿. To nie tylko kwestia wyglądu, ale też sposób, w jaki okazuję sobie troskę. Każde czesanie, maska czy olejowanie są jak małe akty miłości własnej – chwile, w których mówię sobie: „jesteś ważna”.

Długie włosy stały się dla mnie także metaforą życia. Nic wartościowego nie dzieje się od razu – piękno wymaga czasu, uwagi i troski. Tak jak włosy rosną powoli, tak samo stopniowo dojrzewamy do akceptacji siebie, do wewnętrznego spokoju i dojrzałej kobiecości ✨. Każdy centymetr włosów to jak zapisany fragment mojej historii – przypomnienie, że proces jest tak samo ważny jak efekt.

Kocham swoje długie włosy i dbanie o nie – to mój osobisty rytuał piękna. A przy okazji podzielę się sekretem… 🤫 bardzo dobrze sprawdziły się u mnie witaminy dla kobiet planujących ciążę lub już będących w ciąży. To one znacząco poprawiły jakość włosów i sprawiły, że zauważyłam mniej włosów w odpływie czy na szczotce. Dziewczyny – wiecie, co robić z tą informacją! 💅🏻😉

Włosy są także energetycznym przedłużeniem nas samych – w wielu kulturach postrzega się je jako nośnik siły, intuicji i życiowej energii. Moje długie włosy są więc nie tylko ozdobą, ale i symbolem wewnętrznej mocy, którą pielęgnuję każdego dnia 🌸.

 

15. 🛡️ Odcinanie negatywnej energii

Kiedyś chciałam wszystkich zadowolić. Wydawało mi się, że jeśli będę zawsze „tak” dla innych, to zostanę bardziej kochana i doceniona. Ale dziś wiem, że moja energia jest święta i nie każdy zasługuje, aby mieć do niej dostęp. Nauczyłam się stawiać granice i mówić „nie” bez poczucia winy 🌸.

To była ogromna zmiana. Odcinając się od toksycznych ludzi, sytuacji i nawyków, otworzyłam przestrzeń na to, co naprawdę ważne. Zrozumiałam, że mogę żyć lżej i spokojniej, jeśli nie pozwolę, by coś lub ktoś drenował moją energię. Bo można, owszem, „wyciskać z siebie jak z cytryny”, ale prędzej czy później prowadzi to do przeciążenia, chorób i wewnętrznego wypalenia.

Negatywna energia to nie tylko ludzie. To także praca w niekorzystnych warunkach, zmuszanie się do działań wbrew sobie, przekraczanie własnych możliwości czy życie według zasady: „tak już jest i nic się nie da zmienić”. Każda taka ekspozycja to niewidzialny ciężar, który stopniowo osłabia nasze pole energetyczne, zmniejsza odporność i odbiera radość życia 🌌.

💡 I właśnie tutaj ogromnie pomogła mi książka Clausa Waltera „Negatywne wpływy energetyczne”. Autor opisuje, że każdy z nas posiada swoje pole energetyczne, które nieustannie wchodzi w kontakt z innymi polami – ludzi, miejsc, przedmiotów czy nawet myśli. Każda emanacja zostawia w nas ślad: pozytywny, jeśli spotykamy coś, co nas wspiera i harmonizuje, lub negatywny, gdy wchodzimy w relacje, które nas osłabiają.

Walter pokazuje, że świadomość tego pola to pierwszy krok do uzdrowienia. Dzięki temu łatwiej zauważyć, dlaczego w obecności niektórych osób czujemy się pełni energii, a w innych sytuacjach – wyczerpani i pozbawieni sił. To niewidzialne, a jednocześnie bardzo realne doświadczenie, które każdy z nas zna z życia.

Dla mnie ta lektura była jak zapalenie lampki – nagle zaczęłam widzieć to, co wcześniej czułam, ale nie potrafiłam nazwać. Zrozumiałam, że odcinanie się od negatywnej energii to nie egoizm, ale samoobrona i higiena energetyczna. Tak jak myjemy ciało, tak samo powinniśmy dbać o swoje pole energetyczne.

Dziś wybieram świadomie: czym się otaczam, co oglądam, z kim rozmawiam, jakie miejsca odwiedzam. Szukam pozytywnych wibracji i uczę się odcinać od tego, co mi nie służy. To nie oznacza walki ani agresji – to spokojne, jasne ustawienie granic i powiedzenie: „moje zdrowie i energia są priorytetem”. To właśnie dzięki takim wyborom odzyskujemy swoją siłę i spokój. Bo prawdziwa lekkość w życiu przychodzi wtedy, gdy mamy odwagę puścić to, co nas osłabia i zaufać, że robimy miejsce na coś lepszego 🌟.

 

16. 🌱 Dbanie o zdrowie - holistycznie

Dbanie o zdrowie to nie trend, a podstawa życia. Bez energii w ciele i równowagi w umyśle trudno mówić o szczęśliwości. Dlatego traktuję zdrowie jak inwestycję – coś, co zwraca się każdego dnia, w moim samopoczuciu, lekkości i radości 🌸.

Holistyczna troska o siebie to dla mnie całość – regularne badania, profilaktyka, dobre jedzenie, ruch i odpoczynek, ale też praca z psychiką, emocjami i duchowością. Bo człowiek to nie tylko ciało, ale także serce, umysł i dusza. Kiedy dbam o wszystkie te obszary jednocześnie, czuję harmonię i spójność. Moje życie staje się pełniejsze, a ja sama – spokojniejsza i bardziej stabilna 🌿.

Praktykując holistykę na co dzień, zauważyłam ogromne zmiany: choruję rzadziej, lepiej się wysypiam, jestem pogodniejsza i łatwiej radzę sobie ze stresem. Dzięki temu moje życie nabiera nowych barw – pojawia się więcej radości, spełnienia i wdzięczności. To, co kiedyś było rutyną, stało się rytuałem – świadomą praktyką troski o siebie ✨.

Jednym z moich największych osiągnięć ostatniego czasu jest rzucenie palenia – coś, z czego jestem naprawdę dumna 💪. To był moment przełomowy, w którym pokazałam sobie samej, że potrafię wybierać to, co mi służy. Dbanie o zdrowie to także sztuka równowagi. Nie chodzi o skrajności ani o to, by wszystko robić samemu. Czasem wsparciem może być pomoc specjalisty, terapeuty czy lekarza, a innym razem – drobny zabieg pielęgnacyjny, który poprawia samopoczucie i akceptację siebie. Ważne, by działać z umiarem i świadomością, bez przesady i presji. Bo zdrowie to nie tylko ciało, ale też nasze nastawienie, poczucie komfortu i harmonia z tym, kim jesteśmy. Dbanie o siebie całościowo to codzienne potwierdzanie, że jestem ważna – że zasługuję na czas, troskę i miłość 💛. I właśnie w tym tkwi cała magia holistyki: w dbaniu o całość, a nie tylko o część. To prosta prawda, która daje niezwykłą siłę i lekkość życia 🌟.

 

17. 🥿 Crocsy

Nieironicznie – kiedyś śmiałam się z crocsów. Wydawały mi się dziwne, mało stylowe i takie „nie dla mnie”. A teraz? Teraz wiem, że wygoda to moja nowa definicja stylu 😂.

Buty, w których mogę chodzić wszędzie, stały się dla mnie symbolem wolności i dystansu do siebie. Pokazują, że życie nie polega na tym, by zawsze wyglądać zgodnie ze schematem czy modowym kanonem. Czasem najważniejsze jest to, żeby czuć się komfortowo, lekko i robić rzeczy, które naprawdę dają radość. I jeśli tym wyborem są crocsy – to niech tak będzie! 💚 Na razie mam dwie pary, ale marzy mi się powiększenie kolekcji, bo odkryłam w nich coś fenomenalnego: ulgę dla moich stóp. W końcu one niosą mnie przez życie każdego dnia, więc zasługują na wygodę i troskę.

Jest tylko jeden mały „problem” – jesień i zima. Zwykłe buty często mnie obcierają, a ja lubię czuć miękkość i przestrzeń. Dlatego coraz częściej spoglądam w stronę zimowych crocsów... no i raczej to będzie mój wybór na tegoroczny sezon.

A moje ukochane crocy... to coś więcej niż buty – to metafora pozwalania sobie na komfort i luz. To przypomnienie, że nie zawsze muszę „występować”, czasem mogę po prostu być sobą – wygodną, autentyczną i szczęśliwą. I właśnie w takich drobnych wyborach odnajduję lekkość codzienności 🌿.

 

18. 💰 Wspólne gospodarstwo domowe i finanse z partnerem

Pieniądze to energia – i dopiero, gdy nauczyłam się dzielić je z partnerem, poczułam, że budujemy coś naprawdę pięknego i wspólnego. Wspólny budżet to nie kontrola, ale zaufanie i partnerstwo. To decyzja, by iść razem w jednym kierunku i grać do jednej bramki ⚽💛.

Kiedy planujemy razem, czuję, że tworzymy coś większego niż tylko zestaw wydatków. To budowanie fundamentu pod wspólną przyszłość, marzenia, podróże, dom, poczucie bezpieczeństwa. Nasze pieniądze nie są i nie powinny być problemem czy punktem spornym, są narzędziem realizacji i spełniania pragnień 🌿.

Finanse w związku to dla mnie nie tylko matematyka, ale i energia przepływu i wymiany. Gdy wnosimy do wspólnej przestrzeni swoje zasoby – nie tylko pieniądze, ale też czas, troskę i wysiłek – tworzymy energię obfitości. To już nie jest „moje” i „twoje”, ale nasze. I właśnie to „nasze” daje lekkość i stabilizację. Dom przestaje być podzielony na części, a staje się wspólnym ogrodem, o który dbamy razem 🌸. Nie chodzi o wypominanie, kto zrobił tyle i tyle, ale o świadomość, że oboje wnosimy wkład w coś, co jest większe od nas samych – w relację, bezpieczeństwo i codzienność, która staje się przestrzenią spokoju. To naprawdę spoiło nasz związek. Wspólny budżet to nie tylko liczby, ale lekcja współodpowiedzialności, zaufania i wzajemnego wsparcia. Dzięki temu pieniądze zyskały nową jakość – stały się symbolem wspólnej drogi i energią, która zasila nasze życie.

I w tym wszystkim odkryłam coś ważnego: prawdziwe bogactwo to nie konto w banku, ale pewność, że idziemy razem, ramię w ramię, i potrafimy dbać zarówno o siebie, jak i o „nas” 🌟.

 

19. 🦉🌙 Bycie nocnym markiem

Noc ma w sobie ciszę i magię, która pozwala mi w pełni się skupić. To właśnie wtedy najłatwiej wchodzę w stan twórczego flow – słowa płyną same, pomysły rodzą się bez wysiłku, a ja czuję, że jestem w swoim naturalnym rytmie. W dzień życie bywa chaotyczne i pełne bodźców, a noc daje mi coś bezcennego – przestrzeń tylko dla siebie 🌌.

Pracując nocą, mam wrażenie, że świat zwalnia. Światła gasną, hałas cichnie, a wewnętrzny głos staje się głośniejszy i wyraźniejszy. To czas, w którym najlepiej słyszę swoje myśli i mogę naprawdę wsłuchać się w intuicję. To może być nietypowe, ale właśnie w tym rytmie czuję się najbardziej sobą – swobodną, kreatywną i pełną energii.

Nocny tryb to też kontakt z inną energią doby. Dzień to energia działania ☀️, a noc to energia introspekcji i duchowości 🌙. Bycie nocnym markiem uczy mnie, że nie muszę na siłę dopasowywać się do schematów – mogę podążać za swoim naturalnym rytmem, o ile dbam o balans. Owszem, czasem goni mnie rzeczywistość i godziny otwarcia wielu placówek 🤣, ale wiem, że prawdziwa efektywność rodzi się tam, gdzie słucham siebie.

Bycie nocnym markiem to także lekcja akceptacji własnych cykli. Każdy z nas ma swój indywidualny zegar biologiczny i nie wszyscy musimy funkcjonować tak samo. Dla mnie noc to przestrzeń twórczości, ciszy i kontaktu ze sobą. To moment, kiedy mogę pracować w rytmie serca, a nie w rytmie narzuconym przez świat. I choć czasem wymaga to żonglowania między obowiązkami a snem, wiem jedno – noc daje mi coś, czego nie da mi żadna inna pora dnia: głębię, skupienie i magię ciszy.

 

20. 🎮 Anime i gry

Anime i gry to dla mnie coś więcej niż zwykła rozrywka – traktuję je jako formę higieny psychicznej i element dbania o siebie. Dzięki nim mogę wejść w inne światy, rozwijać wyobraźnię i spojrzeć na życie z nowych perspektyw 🌌. To przestrzeń, w której uczę się cierpliwości, strategii i kreatywnego myślenia, a jednocześnie mogę dać sobie przyzwolenie na radość i beztroskę.

Holistycznie patrząc, to ważny kawałek życia – równowaga między powagą a lekkością. Jako dorośli często zapominamy, że zabawa to nie strata czasu, tylko naturalna potrzeba naszej duszy i ciała 💫. W grach odnajduję balans: z jednej strony trening refleksu i koncentracji, z drugiej – relaks i możliwość odreagowania emocji.

Niedawno kupiliśmy PlayStation 5 i jestem na etapie obserwacji, jak granie wpływa na mój sen, skupienie i emocjonalną stabilność 🌙🎮. Okazuje się, że świadome korzystanie z konsoli może być formą regeneracji i odskocznią, która podnosi wibracje. Tak jak w medytacji, ważny jest umiar i intencja – czy gram, żeby uciec od siebie, czy żeby się zainspirować, wzmocnić i zrelaksować?

Podobnie z anime – dla mnie to nie tylko obrazki i fabuła, ale opowieści archetypowe, często niosące ze sobą morał, lekcję miłości, przyjaźni czy odwagi ❤️. Holistycznie można traktować anime jak współczesne "bajki" dla dorosłych – przypominają o wartościach, budzą emocje i uczą, że życie to podróż pełna symboli i historii, które nas kształtują.

Wieczorne anime czy wspólna gra stają się więc dla mnie nie tylko sposobem na odpoczynek, ale także rytuałem dbania o siebie, wprowadzającym lekkość i spokój do codzienności 🌿.

 

21. ☀️ SPF50+ codziennie!

Kiedyś myślałam, że krem z filtrem to przesada – używa się go tylko na plaży, w upalne lato i jak to SPF50+? 

Z czasem odkryłam, że codzienne stosowanie filtra SPF50+ to nie kaprys, ale świadoma troska o siebie. To nie tylko ochrona przed słońcem i przedwczesnym starzeniem, ale także inwestycja w przyszłość mojej skóry, zdrowie i dobre samopoczucie.

Z perspektywy holistycznej, krem z filtrem to coś więcej niż kosmetyk. To symboliczny gest, który każdego dnia przypomina mi, jak ważne jest stawianie granic 🌿. Tak jak filtr chroni skórę przed szkodliwymi promieniami, tak ja uczę się chronić swoją energię przed tym, co mogłoby mi zaszkodzić – toksycznymi relacjami, nadmiarem obowiązków czy negatywnymi myślami.

Codzienny SPF stał się dla mnie małym rytuałem samoopieki, porannym „tak” dla mojego zdrowia i urody. To chwila uważności, w której wysyłam sobie sygnał: dbam o ciebie, jesteś ważna. A te drobne gesty powtarzane każdego dnia tworzą ogromny efekt – zarówno na skórze, jak i w mojej psychice 💛.

Troska o ciało to troska o duszę... bo smarując twarz filtrem, nie tylko zapobiegam zmarszczkom czy przebarwieniom – ja pielęgnuję poczucie bezpieczeństwa, stabilności i miłości do siebie. I choć to tylko mała tubka kremu, jej działanie wykracza daleko poza fizyczność. Tak jak światło słońca daje nam życie i energię, tak mądre korzystanie z niego uczy mnie balansu – nie chodzi o unikanie, lecz o świadomą ochronę i czerpanie z darów natury w sposób, który mi służy. Dzięki temu mogę cieszyć się promieniami słońca bez lęku, w pełni, ale i z uważnością.

To właśnie jest dla mnie codzienne SPF50+: mały, praktyczny krok, który ma ogromne znaczenie dla ciała, umysłu i ducha 🌸.

 

22. 🌸 Brak antykoncepcji i naturalny kobiecy cykl

To decyzja, którą podjęłam w pełni świadomie – w zgodzie ze swoim ciałem, intuicją i naturą. Rezygnacja z antykoncepcji hormonalnej nie była dla mnie stratą wygody, ale powrotem do siebie. To wybór słuchania rytmu mojego organizmu i zaufania, że ciało samo w sobie ma mądrość, której nie trzeba tłumić ani kontrolować.

Brak antykoncepcji to nie tylko kwestia biologii czy pustych idei i tego co mi się wydaje, ale mojej relacji z kobiecością. Każdy cykl to naturalny taniec hormonów, energii i emocji 🌙✨. Są dni pełne siły i kreatywności, są też momenty słabsze, trudniejsze, wymagające wyciszenia i potrzeby regeneracji. Zamiast walczyć z tym rytmem, uczę się go przyjmować, obserwować i wykorzystywać w codziennym życiu. To droga do większej akceptacji siebie i swojej natury. Dzięki temu czuję się bardziej połączona ze sobą – z moim ciałem, emocjami i energią. Zrozumiałam, że mój cykl to nie „problem do rozwiązania”, ale kompas, który pokazuje mi, kiedy mam działać z pełną mocą, a kiedy odpocząć i zadbać o swoje wnętrze. To zaproszenie do życia w rytmie natury, do wsłuchiwania się w subtelne sygnały, które wysyła organizm. To także lekcja zaufania – zarówno do siebie, jak i do partnera. Relacja staje się wtedy bardziej świadoma, oparta na komunikacji i wspólnym szacunku do naturalnych granic. Brak antykoncepcji to dla mnie przypomnienie, że kobiecość nie jest czymś do ujarzmienia, ale do celebrowania!

Holistyczne podejście mówi, że nasze ciało, dusza i emocje są jednością. Obserwowanie swojego cyklu staje się więc formą medytacji w ruchu – codziennym rytuałem samopoznania, który prowadzi do większej równowagi i harmonii 🌸. Dziś wiem, że brak antykoncepcji nie jest ograniczeniem, lecz wyborem wolności – wolności życia w zgodzie z naturą i zaufania do mądrości, którą nosiłam i noszę w sobie od zawsze.

 

23. 🤲 Bezinteresowność i wdzięczność

Wdzięczność to najprostsza, a jednocześnie najpotężniejsza praktyka duchowa 🌿. Kiedy zaczęłam ją stosować, świat wokół mnie stał się jaśniejszy. Zamiast koncentrować się na brakach, zaczęłam zauważać obfitość – to, co już mam. Każdy poranek, kubek kawy, rozmowa, uśmiech bliskiej osoby – wszystko stało się powodem do wdzięczności. To tak, jakby życie otworzyło się przede mną w nowych barwach ✨.

Bezinteresowność działa podobnie. Kiedy dajesz coś od serca – swój czas, uwagę, dobre słowo czy pomoc – bez oczekiwania na zapłatę czy rewanż, świat odpowiada tą samą energią. To nie magia, ale naturalne prawo przepływu: to, co wysyłasz, wraca. Dając dobro, pomnażasz je i tworzysz przestrzeń, w której dzieje się jeszcze więcej pięknych rzeczy. Wdzięczność i bezinteresowność są jak dwa skrzydła tej samej praktyki. Jedno otwiera nas na przyjmowanie – dostrzeganie, że życie już nas obdarowuje. Drugie otwiera nas na dawanie – dzielenie się tym, co w nas najlepsze. Razem tworzą równowagę, która harmonizuje duszę, ciało i umysł 🌸.

Dzięki wdzięczności uczę się żyć tu i teraz, doceniając to, co mam. Dzięki bezinteresowności odkrywam, że prawdziwa radość rodzi się nie z posiadania, ale z dzielenia się. To właśnie w tej wymianie energii kryje się lekkość i sens.

Każdy gest wdzięczności, każde dobre słowo i każda bezinteresowna pomoc są jak ziarenka – małe, ale zdolne zakiełkować i przemienić całe pole naszego życia 🌱. To codzienna praktyka, która nie tylko zmienia świat wewnętrzny, ale też realnie poprawia jakość naszych relacji i tego, co nas otacza.

Dziś wiem, że kiedy działam z wdzięcznością i daję bezinteresownie, moje życie staje się pełniejsze, lżejsze i bardziej harmonijne. To esencja duchowego rozwoju – prostota, która prowadzi do głębokiej przemiany 🌟.

 

24. 🙏 Modlitwa/intencja/afirmacje

Dla mnie modlitwa to nie tylko słowa – to intencja, energia, którą wysyłam do Wszechświata 🌌. To moment, w którym łączę się z czymś większym ode mnie, z polem miłości i świadomości, które zawsze nas otacza. To chwila, w której ufam, że moje prośby, podziękowania i afirmacje mają sens – bo energia, którą wysyłam, powraca.

Ustalanie intencji nadaje kierunek moim działaniom. To jak ustawienie kompasu 🧭 – wiem, dokąd idę, i czuję, że Wszechświat mnie wspiera. Intencja sprawia, że nawet najmniejszy krok nabiera głębszego znaczenia, a afirmacje wzmacniają to, co chcę rozwijać w sobie i w moim życiu. To praktyka, która daje mi spokój, wewnętrzną siłę i poczucie, że nigdy nie jestem sama 🌿.

Chociaż nie identyfikuję się z żadną konkretną religią, ogromnie szanuję każdą drogę i praktykę. Moja „modlitwa” to raczej stan bycia w jedności z naturą i Wszechświatem, praktykowanie wdzięczności i świadome kierowanie energii. To rytuał, który przypomina mi, że jestem częścią większej całości – rytmu natury, cykli życia, energii, która nas wszystkich łączy 🌸.

Holistycznie patrząc, modlitwa, intencja i afirmacje to trzy różne formy tej samej praktyki:

  • modlitwa – łączy mnie z energią większą ode mnie, daje ukojenie i nadzieję,

  • intencja – ukierunkowuje moją energię i działania, nadaje życiu sens i spójność,

  • afirmacje – wzmacniają to, co dobre, programują moje myśli na harmonię i obfitość ✨.

 

Dzięki temu czuję, że żyję bardziej świadomie, a każdy dzień jest jak rozmowa – z sobą, z energią życia i z tym, co niewidzialne, a jednocześnie tak realne. To codzienna praktyka, która wprowadza lekkość, spokój i głębsze zaufanie.

 

25. 🌸 Naturalność i samoakceptacja

Naturalność to nie brak pielęgnacji, ale bycie w zgodzie ze sobą. Nauczyłam się, że nie muszę nakładać filtrów ani masek, żeby czuć się wartościowa. Prawdziwe piękno płynie z akceptacji tego, kim jestem – z umiejętności spojrzenia w lustro z łagodnością, zamiast z krytyką.

Samoakceptacja daje mi wolność 💛. Wolność od porównań, wiecznej gonitwy za ideałem i presji, by wyglądać czy zachowywać się „jakoś”. Kiedy przestaję walczyć ze sobą, a zaczynam żyć w harmonii, nagle wszystko staje się prostsze. Nie muszę nikogo udawać. Mogę być sobą – naturalną, autentyczną, prawdziwą . To nie znaczy, że rezygnuję z dbania o siebie. Wręcz przeciwnie – 1–2 razy w tygodniu celebruję mój rytuał skincare, dbam o higienę snu i regenerację, monitoruję kobiecy cykl, wybieram dobre jakościowo jedzenie 🥦. Ale naturalność daje mi też luz – pozwala sięgnąć czasem po coś mniej zdrowego, gdy piekę lub mam ochotę osłodzić sobie dzień czy po prostu chcę celebrować smak z przymrużeniem oka 🍰😉. To właśnie równowaga czyni życie lekkim i prawdziwym.

Akceptacja siebie przyszła do mnie stopniowo – dzięki otwarciu się na żeńską energię 🌸, uczeniu się łagodności i czułości wobec siebie. Ogromne znaczenie miało też odpowiednie podejście mojego partnera – jego wsparcie i akceptacja nauczyły mnie, że mogę być sobą bez lęku, że zostanę oceniona. Naturalność i samoakceptacja to filary zdrowia duszy i ciała. To życie w rytmie, który mi służy, bez udawania i maskowania. To świadomość, że piękno nie jest czymś, co trzeba zdobyć – ale czymś, co od zawsze mam w sobie. Wystarczy pozwolić mu się wyrazić ✨.

 

26. 🍝 Gotowanie i jedzonko

To nie tylko jedzenie, ale rytuał, chwila spędzona przy stole, radość dzielenia się z innymi. W moim życiu chcę właśnie tego – smakowania, a nie tylko konsumowania. Gotowanie stało się dla mnie czymś więcej niż codziennym obowiązkiem. To przestrzeń kreatywności, zabawy i relaksu. Uwielbiam gotować dla swojej rodziny, bawić się przyprawami, doprawiać „na czuja”, dekorować talerze i tworzyć dania, które cieszą zarówno podniebienie, jak i oczy 🌸. To takie małe dzieła sztuki dnia codziennego. Jednocześnie pozwalam sobie na luz – bo jak każdy, mam dni, kiedy po prostu nie chce mi się stać przy garach. I to też jest w porządku. Wtedy rolę przejmuje mój niezawodny partner, który także potrafi przygotować coś pysznego, albo zamawiamy coś dobrego i cieszymy się wspólnym czasem bez presji. A co również ważne – daje mi to umiejętność odpuszczenia i wsłuchania się w swoje potrzeby. Gotowanie w moim życiu to nie tylko jedzenie, ale też nurt dbania o energię. Wierzę, że to, z jakim nastawieniem przygotowuję posiłek, przenosi się na jego smak i na to, jak odżywia nasze ciała i dusze. Dlatego staram się gotować z miłością, wdzięcznością i intencją. Wtedy nawet najprostsze danie czy zupa nabiera wyjątkowej mocy 🍲✨.

To dla mnie codzienna praktyka równowagi – łączenie odżywiania z przyjemnością, prostoty z kreatywnością, tradycji z nowymi smakami. Gotowanie uczy mnie uważności i przypomina, że posiłek to nie tylko pokarm, ale też energia, emocja i wspomnienie, które budujemy razem ciesząc się z posiłku.

 

27. 👩‍👧 Rodzicielstwo ~ #MommyLifestyle

Rodzicielstwo to najtrudniejsza, a jednocześnie najpiękniejsza szkoła życia. Uczy cierpliwości, odpowiedzialności i bezwarunkowej miłości. Dziecko pokazuje, że świat można widzieć w prostszy, bardziej magiczny sposób – z zachwytem nad tym, co dla dorosłych bywa codziennością 🌸.

To także lustro – dzięki córce uczę się więcej o sobie niż przez jakąkolwiek książkę. Każdy dzień z nią to lekcja obecności, pokory i radości z małych rzeczy. Jej emocje często przypominają mi, żebym sama dawała sobie prawo do odczuwania i wyrażania wszystkiego, co we mnie żywe.

Jako młoda mama, mając w domu córkę, która za chwilę skończy 10 lat, widzę, jak rodzicielstwo to ciągła droga rozwoju. To wyzwania, chwile zwątpienia, nerwy, ale też nieskończona duma, kiedy mogę pokazywać jej świat i uczestniczyć świadomie w jej dojrzewaniu. Każdy etap to inna przygoda – od pierwszych kroków i pytań „dlaczego?”, aż po coraz dojrzalsze rozmowy, które uczą mnie, że dzieci rosną razem z nami, a my – jako rodzice – wzrastamy razem z nimi. Rodzicielstwo to nie tylko wychowanie dziecka, ale też uzdrawianie siebie. To powrót do własnego wewnętrznego dziecka, do uważności i prostoty. To lekcja równowagi – pomiędzy dawaniem a dbaniem o siebie, pomiędzy cierpliwością a stawianiem granic, pomiędzy byciem mamą a byciem sobą 💛. W roli mamy czuję się spełniona, a jednocześnie mam marzenie o powiększeniu rodziny – nawet jeśli czasem rodzicielstwo podnosi mi ciśnienie 😉. To właśnie ten mix emocji sprawia, że życie staje się pełne – bo rodzicielstwo to nie idealny obrazek z bajki, ale żywa, codzienna praktyka miłości. Dzięki córce wiem, że nie muszę być doskonała – wystarczy, że jestem obecna, prawdziwa i gotowa do nauki. To największy dar, jaki może dać mi macierzyństwo: świadomość, że w tej roli nie tylko wychowuję, ale też nieustannie rozwijam się jako człowiek i jako dusza 🌟.

 

28. 🔮 Tarot

Tarot to nie tylko karty – to archetypy, symbole i drzwi do intuicji. Dla mnie to narzędzie rozwoju, nie wróżenia. Pomaga zrozumieć siebie, swoje emocje i sytuacje, w których się znajduję. Każdy rozkład to rozmowa z podświadomością, zaproszenie do refleksji i odkrycia nowej perspektywy 🌙. Tarot jest dla mnie lustrem duszy – i dzięki niemu mogę prowadzić innych w ich procesach, wspierając ich na ścieżce samopoznania.

Moja przygoda z Tarotem zaczęła się bardzo wcześnie – miałam zaledwie 16 lat, gdy kupiłam swoją pierwszą talię. Była dołączona do czasopisma w kiosku i trafiła do mnie trochę z ciekawości, trochę z przypadku… a może raczej z przeznaczenia ✨. Już wtedy czułam, że kryje się w nim coś więcej niż tylko obrazki na kartonikach. Bywało ciężko – nie rozumiałam znaków, gubiłam się w znaczeniach, pojawiały się momenty strachu i niepewności. Tarot konfrontował mnie z pytaniami, na które nie zawsze byłam gotowa. Z czasem jednak dojrzałam. Wróciłam do niego bardziej świadoma, rozważna i ostrożna w gospodarowaniu zarówno energią kart, jak i własną. Zrozumiałam, że Tarot to nie narzędzie do przewidywania przyszłości, ale język intuicji, który pozwala komunikować się z najgłębszymi zakamarkami świadomości. Stał się dla mnie czymś, co wzmacnia moje wewnętrzne prowadzenie i pozwala odkrywać sens w codziennych doświadczeniach 🌸.

Dziś Tarot jest przedłużeniem mojej intuicji i serca. Jest jak kompas, który pomaga nie tyle znaleźć gotowe odpowiedzi, co zrozumieć pytania i odkryć własne rozwiązania. To podróż w głąb siebie, która nie kończy się na jednej karcie czy rozkładzie – trwa nieustannie, razem ze mną i tymi, których prowadzę w ich rozwojowych procesach 🌿.

Holistycznie patrząc, Tarot łączy w sobie psychologię, duchowość i energię – jest jak most pomiędzy świadomością a podświadomością, pomiędzy logiką a intuicją. Daje przestrzeń, by zatrzymać się, spojrzeć w lustro własnej duszy i odnaleźć w nim prawdę. Dla mnie to nie magia z zewnątrz, ale mądrość z wewnątrz – zaklęta w symbolach, które od wieków opowiadają historie o człowieku, jego cieniach i światłach. Tarot towarzyszy mi jak wierny przyjaciel i narzędzie, które nieustannie przypomina, że wszystkie odpowiedzi nosimy w sobie – trzeba tylko nauczyć się ich słuchać 🔮💫.

 

29. 🌟 Jakość, a nie ilość, wartościowość

Dawniej goniłam za ilością – rzeczy, znajomości, doświadczeń. Myślałam, że im więcej mam, tym bardziej będę spełniona. Dziś wiem, że to była iluzja. Mniej znaczy więcej – ta prosta zasada stała się dla mnie fundamentem spokojniejszego, świadomego życia 🌿.

Lepiej mieć kilka wartościowych relacji niż setki powierzchownych kontaktów. W kilku głębokich więziach mogę odnaleźć wsparcie, szczerość i prawdziwe spotkanie dusz 💛. Lepiej posiadać jeden solidny produkt, który służy latami, niż dziesięć byle jakich, które szybko się psują i zaśmiecają przestrzeń. To nie tylko kwestia praktyczności, ale też energii i intencji, jakie wnoszę do swojego życia.

Wybór jakości nad ilością to uzdrawiający proces oczyszczania. To rezygnacja z nadmiaru, który rozprasza i obciąża – zarówno ciało, jak i duszę. Kiedy gromadzimy zbyt dużo, wpadamy w chaos, a nasza energia ucieka w tysiące kierunków. Kiedy wybieramy wartościowość, odzyskujemy przestrzeń, lekkość i jasność. Ta zasada daje mi spokój. Dzięki niej mogę skupić się na tym, co naprawdę ważne – na relacjach, doświadczeniach i przedmiotach, które wnoszą w moje życie radość i sens. To ogromna ulga dla duszy i ciała, bo przestaję się rozpraszać na byle co, a zaczynam karmić to, co jest esencją mojego szczęścia.

Wartościowość to także rytuał wdzięczności – uczę się doceniać to, co mam, zamiast stale gonić za nowym. Zamiast kolekcjonować, zaczynam smakować. Zamiast szukać wrażeń, uczę się pogłębiać te, które już są. Dziś wiem, że prawdziwe bogactwo nie mierzy się ilością, ale jakością obecności, miłości i doświadczeń, które naprawdę zostają w sercu 🌟.

 

30. ✍️ Poezja i artystyczne wyrażanie siebie

Poezja to dla mnie magia słów – delikatna, a jednocześnie potężna. To przestrzeń, w której emocje znajdują swój kształt, nawet wtedy, gdy trudno byłoby je ubrać w zwykłą prozę 🌿. Dzięki poezji odkryłam, że nawet najprostsze chwile mogą stać się wyjątkowe, jeśli potrafimy je dostrzec i nazwać.

Pisanie i czytanie wierszy to dla mnie praktyka uważności – zatrzymanie się, spojrzenie głębiej, danie sobie chwili na wsłuchanie się w serce. To tak, jakby poezja była mostem między codziennością a tym, co duchowe, subtelne i niewidzialne. Każdy wers staje się oddechem, w którym mogę celebrować życie i przypominać sobie, że nie chodzi tylko o przetrwanie, ale o doświadczanie i czucie ✨.

Poezja jest mi bliska od zawsze – była moim niezawodnym sposobem na wyrażenie tego, czego nie mogłam powiedzieć na głos. Często była jak cicha przyjaciółka, która pozwalała mi przelać na papier emocje, tęsknoty i pragnienia. Teraz stała się dla mnie czymś więcej: celebracją tego, co jawnie czuję, świadomym świętowaniem swojej wrażliwości i otwartości.

Poezja to nie tylko sztuka, ale też narzędzie uzdrawiania 🌸. Pisząc, uwalniam emocje, transformuję ciężar w lekkość, smutek w zrozumienie, a zachwyt w wdzięczność. Każdy zapisany wers jest jak kropla, która zasila moje wewnętrzne źródło – daje ukojenie duszy, porządkuje myśli i wzmacnia połączenie z intuicją. Uczy mnie również języka serca – przypomina, że prawdziwa komunikacja nie zawsze dzieje się w słowach praktycznych, ale w tych utkanych z emocji i obrazów. To właśnie tam rodzi się bliskość: z sobą samą, z drugim człowiekiem i z całym wszechświatem 🌌. Dziś wiem, że poezja to mój osobisty rytuał – przestrzeń, w której odnajduję sens, piękno i spokój. To zapis mojego duchowego rozwoju, a zarazem droga, którą idę w stronę pełniejszego, bardziej świadomego życia.

 

🌿 Morał...

Uległam trzydziestu propagandom – i każda z nich coś we mnie zmieniła. Jedne dały mi zdrowie, inne radość, jeszcze inne – spokój, lekkość i głębię. To nie są chwilowe mody ani puste trendy. To świadome wybory, które stały się częścią mojej codzienności, małymi cegiełkami budującymi mój świat.

Dziś wiem, że życie nie polega na ślepym podążaniu za tym, co „powinno się” robić. Chodzi o to, by znaleźć swoje własne sposoby na szczęście i harmonię. I jeśli to journaling, tarot, włoska kuchnia, crocsy czy poezja sprawiają, że moje życie jest pełniejsze, piękniejsze i bardziej moje – to właśnie to wybieram 💫.

Bo każdy z nas ma prawo tworzyć swoją własną filozofię życia – z rzeczy drobnych i wielkich, z tego, co daje lekkość i co sprawia, że czujemy się sobą. Moje trzydzieści propagand stało się w rzeczywistości trzydziestoma drogowskazami, które prowadzą mnie do autentyczności, zdrowia i szczęścia 🌟.

I wiesz co? Jeśli miałabym znów „ulec propagandom” – zrobiłabym to z radością. Bo to nie jest uleganie – to świadome pozwalanie sobie na to, co dobre 🌿💛.

~Klaudia z HoLife

 

#propagandyktórymuległam #mojepropagandy #pozytywnepropagandy #życiewpropagandach #holifepropagandy

#holistyczneżycie #rozwójosobisty #rozwójduszy #świadomość #wysokiewibracje #życiewharmonii #slowlife #mindfulness #samoakceptacja #wdzięczność #lekkośćżycia #pozytywneżycie #życiewzgodziezesobą #codziennaradość #kobiecasiła #momlifestyle #mojaholistycznadroga

Adres

Wyszyńskiego 45

Wodzisław Śląski, 44-300

Kontakt

Menu

Śledź HoLife w socialach